Wtorek, 23 Kwiecieďż˝ 2024 r. Jerzego, Wojciecha
Pogoda: Mazowieckie temp. -5 °C ciśn. 1024 hpa
Discovering Europe... czyli jadąc w siną dal cz.1
, źródło: ( ZOBACZ GALERIĘ )
~13-12-2010; 12:19

Discovering Europe... czyli jadąc w siną dal cz.1

Kiedy rozmawialiśmy ze znajomymi o mojej półrocznej przerwie od pracy, ktoś rzucić hasło – „Jedź dookoła Europy na motocyklu” - „W zimie?!” - „To jedź do Hiszpanii”.
Ciąg dalszy...


Przez następnych kilka dni zdobywałem Szwajcarskie przełęcze – Fluelapass, Albulapass, Julianerpass San Bernardinopass, San Gotthardpass, Oberalppass, Furkapass oraz Grimselpass... W zasadzie to nie wiem nawet w jaki sposób opisać radość jaką daje jazda tymi drogami...

Wyobraźcie sobie rzecz następującą – serię zakrętów przechodzących jeden w drugi, gdzie na każdym kroku mijacie motocyklistów. Drogi wśród niesamowitych lasów, tak gęstych, że nic nie widać, wśród rumowisk skalnych, tartaków, kamieniołomów, siedlisk ludzkich przyklejonych do gór, a także... a może przede wszystkim wśród niesamowitych księżycowych wręcz krajobrazów, powyżej linii drzew, gdzie rosną już tylko trawy, albo i nawet nie one. Wszystko to oprócz tych ostatnich najprawdopodobniej znacie z reklam czekolady Milka, więc nie ma co się dłużej rozwodzić... Najciekawsze jest, jak zwykle tam wysoko. Z lekcji geografii pamiętam, że krajobraz powinien zmieniać się stopniowo w miarę wysokości, ale tutaj miałem wrażenie, że staje się to nagle. Wyjeżdżając zza kolejnego zakrętu dostrzegasz przed sobą pustynię, czy też raczej pustkę. Nie ma stopniowego przejścia z drzew do kosodrzewiny, a następnie do traw, które na koniec miałyby ustąpić miejsca mchom i kamieniom... Zamiast tego jest to nagłe uczucie przestrzeni. Przestrzeni, która powoduje, że nie wiesz na czym skupić wzrok, czy na kolejnym winklu, czy też na pozdrawiającym Cię motocykliście jadącym z na przeciwka, czy też na przytłaczających górach, małych jeziorkach na szczycie, zabudowaniach, które mimo wszystko tam są, czy wreszcie na połyskujących w słońcu czapach śnieżnych na niektórych szczytach.



Najtrudniejszą z przełęczy, głównie z racji pogody był San Bernardinopass. Początkowo piękna trasa, niezwykle kręta, niezła przyczepność mimo niskiej temperatury i nisko wiszących, ciężkich chmur. To wszystko jednak do czasu... a to dlatego, że kolejny zakręt w ciągu jednej sekundy zniknął mi z oczu... w gęstej jak mleko mgle, która okazała się być chmurą, w którą właśnie wjechałem... O jakiejkolwiek jeździe wykorzystującej więcej niż dwa biegi i to na niskich obrotach nie było nawet co marzyć zwłaszcza, że od razu zrobiło się bardzo ślisko a fakt, że widziałem prawdopodobny kierunek zakrętu na GPSie niewiele pomagał. W taki oto sposób przywitała mnie przełęcz Świętego Bernarda stanowiąca granicę pomiędzy Szwajcarią włoską i niemiecką, w której dotychczas się znajdowałem. Dodatkowo, wrażenie zmiany było spotęgowane wielkimi, przypominającymi bunkry lub strażnice, kominami doprowadzającymi powietrze do tunelu, którym pod przełęczą biegnie autostrada A13.
 
Dodaj do: Drukuj stronę Wyślij link Zgłoś błąd  
  Dodaj swój komentarz  

2 komentarzy
Uuu, ale faajnie  2011-01-11 14:58
~szrem
Gratuluje wyprawy! Tak samemu... coś wspaniałego!
Też kiedyś pojadę :)  2010-12-15 09:34
~mat

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Bikers.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Jeśli którykolwiek z komentarzy zamieszczonych na forum łamie prawo zawiadom nas o tym