Czwartek, 25 Kwiecieďż˝ 2024 r. Jarosława, Marka
Pogoda: Mazowieckie temp. -5 °C ciśn. 1024 hpa
Discovering Europe... czyli jadąc w siną dal cz.2_01
, źródło: ( ZOBACZ GALERIĘ )
~13-01-2011; 14:46

Discovering Europe... czyli jadąc w siną dal cz.2

Przed wami druga część podróży Kuby po Europie na jego SV'ce. Alpejskie kręte winkle powoli zaczęły przechodzić w... pirenejskie trasy z wieloma niespodziankami. Przed nami Tour de Spain!
Ciąg dalszy...

- Po drugie, drogi te są cholernie wąskie, a Hiszpanie jednak mają tendencję do zapuszczania się na przeciwległy pas ruchu co daje naprawdę niewielki margines czasu na reakcję w razie spotkania w połowie skrętu TIRa wiozącego cyrkową karuzelę jak to miało miejsce w moim przypadku...
- Po trzecie, większość z pokonanych przeze mnie dzisiaj łuków nie była w pełni widoczna przy wejściu, a więc to co się działo w trakcie jazdy obranym wcześniej torem mogło się diametralnie zmienić, np. za sprawą pardon my French wielkiej kupy gówna leżącej na środku winkla – i mam na myśli taką ilość nawozu, która powoduje natychmiastową utratę przyczepności nawet jeżeli wleziesz w to wojskowymi buciorami podpierając się przy tym kijkami trekkingowymi.
- Po czwarte i chyba ostatnie, na trasie 60 kilometrów tą konkretną drogą nie spotkałem ani jednego motocyklisty. Wygląda na to, że albo sezon się tu skończył (bzdura), albo nie jest to tak popularny rejon jak Alpy Szwajcarskie, gdzie mimo wszystko tras jest więcej. Dodatkowym argumentem za tym jest fakt, że nie było również, tak przecież częstych w Alpach, knajpek, restauracji, miejsc spotkań motocyklistów, etc. Tutaj było po prostu PUSTO.


Z drugiej strony, na pewno pusty nie był krajobraz. Z racji wysokości oraz klimatu, bardzo wyraźne były przejścia kolejnych typów roślinności wraz ze wzrostem wysokości (max na przełęczy to ok. 2500 m npm). Gęsta roślinność oraz wszechogarniająca, letnia jeszcze zieleń powodują, że rzeczywiście jazda tutaj skłania ku większej fantazji...

Jednym z punktów, do których chciałem zajrzeć w trakcie przeprawy przez Pireneje była Andora. Od strony nie-motocyklowej, przyznam, że Andora poza swoimi rzeczywiście pięknym położeniem i fenomenem państwa wciśniętego w kotlinę między dwóch przecież dużych i zaborczych swego czasu sąsiadów, nie zrobiła na mnie dobrego wrażenia. Co więcej, wygląda na to, że nawet mieszkańcy nie czują się jakoś bardziej związani z tym miejscem niż tylko przez możliwość sprzedania wszystkiego wszystkim odwiedzającym to państewko w jednym celu – zakupów bezcłowych. Wrażenie to jest tym bardziej przygnębiające, że jak zapytałem gościa na campingu co warto tutaj zobaczyć, zaznaczył mi na mapce 5 czy 6 centrów handlowych dodając przy tym co powinienem w każdym z nich sprawdzić. Gdy powiedziałem mu, że nie jestem zainteresowany zakupami spojrzał na mnie jak na kosmitę... I coś w tym chyba musi być, gdyż jeżeli się dobrze zastanowić to po przejechaniu motocyklem przez to straszliwie zakorkowane miasto, nie znalazłem nic ciekawego uwagi od strony architektonicznej czy innej, która wskazywałaby na to, że Ci wszyscy obcokrajowcy przyjechali tutaj na dłużej niż kilkugodzinny shopping...
 
Dodaj do: Drukuj stronę Wyślij link Zgłoś błąd  
  Dodaj swój komentarz  

1 komentarzy
Fajna trasa!  2011-01-14 13:59
~FiFi
Toś chłopie sobie pojeździł. Już się nie mogę doczekać sezonu!

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Bikers.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Jeśli którykolwiek z komentarzy zamieszczonych na forum łamie prawo zawiadom nas o tym