Mój pierwszy motocyklowy Woodstock

Spodziewaliśmy się dobrej zabawy i wyjątkowego klimatu tej imprezy, ale to co nas spotkało ze strony organizatorów było czymś czego ostatnio mi brakło. Mimo, iż przyjechaliśmy samochodem, to byliśmy traktowani jak swoi ludzie, a rozmowy z nami nie przynosiły nikomu problemu, ba powiem więcej chętnie z nami rozmawiano, co nie ukrywam, że bardzo ułatwiło nam pracę. Każde zadane pytanie, było ripostowanie bardzo obszerną odpowiedzią, która po pewnym czasie zamieniała się w historie. Dowiedzieliśmy się sporo o działalności Boanerges na rzecz młodzieży, co cenie sobie wśród ludzi najbardziej, gdyż mało jest w dzisiejszych czasach ludzi poważnie myślących o tych, którzy nie mają kasy na bananowe ciuchy, albo emo style. Boanerges naprawdę robią kawał dobrej roboty i trudno przejść wobec tego obojętnie. Nie omieszkam wrócić jeszcze do tego tematu, ale to już następnym razem.



W sobotę odbyła się coroczna parada motocykli, w której brało udział około 300 maszyn. Niestety, byłem zbyt skupiony na robieniu zdjęć, aby podzielić moją uwagę na ich liczenie. Po paradzie, z dużą niechęcią, ale przymuszeni moim nienajlepszym stanem zdrowia, udaliśmy się w drogę powrotną, aby jak najszybciej zdać relacje z tego niezapomnianego wydarzenia, na które z pewnością zagościmy w przyszłym roku. Mam nadzieje, że relacja osoby, która na Woodstocku była po raz pierwszy, a która dodatkowo musi dbać o siebie przez swój stan zdrowia, rozwiała wasze wątpliwości, aby zjawić się w przyszłym roku na najgłośniejszym zlocie motocyklistów w Europie, a przy okazji zobaczyć i posłuchać Woodstockowe indywidualności.