~29-12-2009; 16:36
Maciek Zawisza pośmiertnie został bohaterem tragikomedii
Tę historię znają chyba wszyscy warszawscy motocykliści. Maciek Zawisza zginął 22.maja 2007 roku w Warszawie na ul. Gen. Maczka. Nie był to jednak „zwykły” wypadek drogowy.
Ciąg dalszy...
Idąc na to spotkanie, wyobrażałem sobie spokojną rozmowę z rodziną, świadkiem wypadku, znajomymi Maćka oraz innymi motocyklistami. Rozmowy nie było. Mało brakowało, a w ogóle nie byłoby materiału.
„Zaledwie” kilkanaście osób uczestniczących w spotkaniu oraz tylko jeden śmiałek, który w niesprzyjającą, zimową aurę przybył na motocyklu skutecznie zniechęciły panią Jaworowicz do pracy. Właściwie trzeba było ją namawiać by wyszła z samochodu i z nami porozmawiała.
Pierwszym krokiem, jak mi się zdaje, powinno być opisanie całej historii. Z jakiego powodu się spotkaliśmy? Czego sprawa dotyczy?
Zamiast tego ze strony dziennikarki padł pomysł, by zrobić…symulację wypadku! Oczywiście z wielu powodów, świadczących między innymi o posiadaniu przez nas mózgów nie zrealizowaliśmy tej prośby. Potem przyszedł czas na rozmowę. Nie potrafię opisać zdziwienia i zdegustowania na twarzach zgromadzonych, gdy padły pierwsze pytania. O żyłkę na szyi, latanie na gumie, dawców organów, 300km/h, co się dzieje z człowiekiem po wypadku, dlaczego lubimy motocykle, czyli klasyka gatunku – motórzysta wariat, nie człowiek normalny, tylko jednostka homo sapiens należąca do innej kategorii społecznej. Tej gorszej jak mniemam. Reakcja? Część pytań została przemilczana, część wywołała uśmiech politowania.
Zderzenie pani Jaworowicz z rzeczywistością okazało się bolesne, bo wyszło na to, że ma do czynienia z osobami normalnymi, które wiedzą po co przyjechały. Na pewno nie po to, by obalać mity, ale po to, by walczyć o sprawiedliwość. Szukanie sensacji na siłe zostało więc utrudnione. Niestety, sprawy niezwiązane z potencjalną istotą spotkania, wplatane były w rozmowę jeszcze kilkakrotnie. Nie jako pewnego rodzaju didaskalia, lecz momentami jako rdzeń konwersacji i główny cel wywiadu.
Gdy przed kamerę trafił świadek wypadku Maćka, jego wypowiedź została przerwana po kilku sekundach wykrzyczanymi słowami „No pomóżcie mu, widzicie że się jąka!”… Apelujemy, aby odtąd każdy wypowiadający się przed kamerą był zawstydzająco piękny, absolutnie elegancki, nieziemsko mądry i dysponował aktorską wymową. Kolego, przykro mi. Ja słuchałem Twoich słów, mówiłeś mądrze i starałeś się poruszyć istotę sprawy, dojść do meritum. Ale jak widać, Twoje merytoryczne wypowiedzi przegrały z teatralizacją materiału.