Shima GTR: Rękawice jak wino?

Pisząc o winie, bynajmniej nie mam tu na myśli im starsze tym lepszych. Chciałem raczej nawiązać do przysłowia ludowego mówiącego, że tanie wino jest dobre, bo jest dobre i tanie. Czy to jest możliwe w świecie rękawic motocyklowych? Jedni producenci uważani powszechnie za renomowanych każą płacić słono za rękawice naszpikowane najnowszymi zdobyczami techniki i lanserskim logo. Z drugiej strony pojawiają się śmiałkowie próbujący ugryźć kawałek tortu proponując motocyklistom produkty wyraźnie tańsze. Jednym z nich jest firma Shima, dzięki której w, a właściwie na moje łapska trafił model rękawic oznaczony symbolem GTR.

Pierwszy kontakt z produktem był całkiem dobry. Miękka, czarna skóra na stronie zewnętrznej dłoni, od wewnętrznej jasna. Do tego elementy z tworzywa sztucznego na palcach, kostkach, mankiecie a nawet po wewnętrznej stronie dłoni. Te ostatnie sygnowane są znaną marką Knox.



Przy początkowych oględzinach widać, że nic nie odpada, nic się nie pruje. Po założeniu rękawic na dłonie okazuje się, że są wygodne, nie krępują ruchów, a pasek na przegubie i rzep na mankiecie pozwalają mieć wrażenie, że w razie wypadku Shima GTR nie zsunie się z dłoni. Jedyną rzeczą mogącą niepokoić jest fakt, że użyta do produkcji skóra jest dość delikatna i może być nietrwała lub zbyt podatna na przetarcie.



Przez parę miesięcy użytkowania rękawice są nadal wygodne i jeszcze nic nie odpadło, ale różowo też niestety nie jest. Uwidocznił się brak dokładność wykonania - w niektórych miejscach szew nie biegnie tam gdzie powinien. Co gorsza niektóre z nich zaczęły puszczać, na przykład z boku rękawicy, na wysokości ochraniacza kostek czy na jednym z palców. Pewne obawy zaczęło wzbudzać mocowanie paska, głównie przez delikatne wykończenie.