Discovering Europe... czyli jadąc w siną dal cz.1

Szczęśliwie dojechawszy do dna tej ostatniej już na mojej drodze przełęczy alpejskiej przemieściłem się w stronę Jeziora Genewskiego i miejsca Montroux, gdzie stojąc na parkingu pod biurem informacji, usłyszałem wydech, odwróciłem się, a obok mnie stał już zaparkowany Buell XB12XT – rewelacyjny motocykl. Chwilę postaliśmy przy motocyklach i stwierdziliśmy, że trzeba pogadać przy przysłowiowym piwie. Lloyd, okazał się być nietuzinkowym człowiekiem, który od 30 lat jeździ na wszystkim co ma dwa koła i wszędzie gdzie się da, włącznie z b. Jugosławią za rządów Tity i Turcją. Pogadaliśmy o tym i owym przez dobrą godzinę, po czym przybiliśmy piątkę i każdy ruszył w swoją stronę – on, ku memu zdziwieniu rozpoczął swój start od efektownego postawienia maszyny na koło i przelot całą długością ulicy przy której siedzieliśmy ;)

Ostatecznie, moje pożegnanie ze Szwajcarią nastąpiło niedaleko europejskiej góry gór – Mt. Blanc, a następnie przez Albertville, rewelacyjnym górskim odcinkiem – bardzo szybkie łuki z dobrą (choć nie tak jak w Szwajcarii) nawierzchnią, do tego fantastyczna pogoda i najważniejsze – ogólne ograniczenie na drogach podrzędnych do 90 km/h, do tego, trzeba przyznać, że Francuzi mają podobne podejście do jazdy do tego obserwowanego na naszych drogach – może nie ma tej ułańskiej fantazji, ale coś się przynajmniej dzieje.