~01-11-2009; 22:05
Wspomnienie wszystkich bliskich zmarłych motocyklistów
"Pójdziemy w tych dniach po raz kolejny na cmentarze, gdzie leżą ci, którzy nam się tak naprawdę tylko nieco „do przodu wyrwali”, nas zostawiając nieco w tyle do mety..."
Zacznę nietypowo, bo od pewnej historii jaka ma miejsce na jednej z wysp przylegających do Australii, a dokładnie mówiąc należącej geograficznie do Oceanii. Jak dla kogoś kto jeździ na motorze, to terytorium na pewno w niczym nie związane z tematem dwóch kółek – bo nie ma się gdzie w tym buszu rozpędzić. Ale może właśnie ta historia rzuci pewne nowe światło na temat moto, niebezpieczeństw i śmierci – i to niekoniecznie tej spowodowanej wypadkiem drogowym. A przede wszystkim da nam jedno – kolejny moment zatrzymania; skupienia, o które trudno w pędzie życia i pracy.
Otóż – jak już mówiłem – na wyspach zupełnie niesprzyjających uprawianiu naszego sportu, od wieków, z pokolenia na pokolenie, żyje sobie z dala od zdobyczy naszej cywilizacji pewne plemię. Nie odwiedzają, oczywiście, ze zniczami grobów swoich zmarłych, ale co jakiś czas wysyłają na pewną znaną im wyspę tych, którzy mają się stać w pełnym tego słowa znaczeniu członkami tego plemienia. Ma to związek z rytuałem inicjacji, a zatem przejścia młodego chłopaka z bycia rozpieszczonym chłoptasiem (co nawet w ułamku procenta nie ma związku z żyjącymi pośród nas niedojrzałymi „chłopcami”) i stania się kimś, kto będzie głową swojej już rodziny i stanie się z czasem współodpowiedzialnym w doli i niedoli swojego plemienia.
Dorośli mężczyźni przyprowadzają na piaszczyste wybrzeże wyspy chłopaka, który wśród dzikich i złowrogich pieśni żegnany jest przez wszystkich mieszkańców jako tego, którego znali – chłoptasia. A gdy wróci na wyspę będzie już kimś, komu zada się najważniejsze pytanie w wiosce i jeżeli da prawidłową odpowiedź – przestanie być tym, kim był dotychczas, a stanie się kimś zupełnie nowym.
Przy brzegu czekają dwie łodzie złączone ze sobą. Jednak grupa mężczyzn wraz z „delikwentem” wsiadają tylko do jednej – większej. Mniejsza, posłuży jako jedyny środek transportu, żeby chłopak mógł powrócić do rodzinnej osady. Płyną przed siebie w stronę horyzontu, oddalając się miarowym i szybkim tempem od brzegu. A wreszcie znikną aby dotrzeć do szczególnej wysypy – Wyspy zmarłych.